27 kwietnia 2021

Arthur Willas [KP]


Autorzy: Taylor | Kevin Lehtla

Arthur Willas
Płeć: Mężczyzna
Data urodzenia: 25.05.630 (35 lat)
Miejsce zamieszkania: Obrzeża Kyiry
Zatrudnienie: Prywatny detektyw
Rasa: Ptak (Wrona siwa)
Siła formy: ★★★★★

Aparycja 


Wzrost (człowiek): 180 cm | Wymiary (zwierzęca forma): 50 cm x 105 cm (rozpiętość skrzydeł)
Waga (człowiek): 80 kg | Waga (zwierzę): 500 kg
Kolor oczu: zielone
Kolor włosów: czarne | Kolor sierści:  szare i czarne

Wygląd:  Arthur jest mężczyzną średniego wzrostu i średniej wagi, o regularnych rysach twarzy. Ma długie, ciemne włosy, sięgające za ramion. Często nosi je związane w kok albo w kucyk. Bardzo dba o swój zarost, regularnie przycina swoją krótką bródkę i utrzymuje ją w bardzo dobrym stanie. Jego oczy są zielone, a na twarzy brakuje jakichkolwiek znaków szczególnych. Ot zwykły, chociaż dość przystojny, facet.
Jego szafa ma w sobie pełną gamę ubrań. Poczynając od drogich garniturów, a kończąc na koszulkach, które mają po dziesięć lat. Przy ludziach stara się porządnie prezentować - koszule, dżinsy, modne buty. Jest jednak gotowy na wcielenie się w odpowiednią rolę, gdy praca będzie tego od niego wymagać.
Na lewej łopatce ma tatuaż. Zrobił go, gdy był smutny, zmęczony i zestresowany. Jest to niewielka, lecąca sójka.

Charakter i zachowanie


  — Ufasz mi? 
— Cóż to za pytanie? — Mężczyzna uniósł głowę znad planszy. — Oczywiście, że nie. Sprzedałbyś własną matkę za odpowiednią cenę. 
— Oj nie przesadzaj — prychnął Arthur. — Nie jestem aż taki zły.
— Nie, jesteś lojalny wobec jeden osoby, a nie jestem nią ani ja, ani nikt inny w tym mieście. — Arthur przesunął pionek i spojrzał mężczyźnie w oczy. Był rozluźniony, noga założona na nogę i swobodnie machająca się pod stołem. Pokiwał głową, bo nie było co zaprzeczać. To była prawda, jego lojalność leżała z jego bratem i tylko z jego bratem.
— Czy to taka zła rzecz? — zapytał. — Po prostu nie widzę sensu w ograniczeniach. Jeśli mogę osiągnąć cel prostszą drogą, to po co się męczyć?
— Nie sądzisz, że to droga jest ważna, nie cel? — Arthur zaśmiał się.
— Jakoś nigdy nie byłem typem, który wielbi ciężką pracę.
— Można powiedzieć, że to typowa cecha ptaka. Lekkoduchność. Skłonność do ignorowania zasad.
— Nie jedyna. Słyszałem już kiedyś, że jestem ptakiem w ludzkiej skórze. Wina przemian. Zostały mi nawyki.
— Jakie? 
— Gwizdanie, śpiewanie, stanie na jednej nodze albo przeskakiwanie z jednej na drugą, podawanie sobie rzeczy palcami u nogi do ręki, przesiadywanie na wysokościach.
— Gestykulacja? — Arthur zaśmiał się.
— Gestykulacja. Ale nie możesz mi zarzucić, że nie wywiązuje się z umów. Często mówią, że nie można nam ufać z robotą.
— Nie, tego nie. Przyznam, że wykonujesz swoją pracę dobrze. Moi ludzie mówili, że masz obsesje. — Mężczyzna wreszcie się poruszył. Dwa pola do przodu. 
— Nie powiedziałbym, że obsesje. Jeżeli już się czymś zainteresuje, to zrobię to dobrze. A tak się zdarza, że te wszystkie sprawy mnie interesują. Poza tym nie sądzę, że akurat ty możesz mi to wypominać. — Mężczyzna spojrzał na niego, jakby chciał przekazać “Uważaj na słowa”. Arthur nie odwrócił od niego wzroku. Uśmiechnął się i przesunął pionek bez patrzenia. Kolejny zbity.
— Lubisz stąpać po ognikach, ale uciekniesz, gdy tylko zacznie się robić zbyt gorąco.
— Niektórzy nazwą to tchórzostwem, a ja postępowaniem logicznym. Chciałbyś wiedzieć, skąd wzięło się to pytanie? Rozmawiałem z sąsiadem.
— Fascynujące. 
— Prosił mnie, żebym przyszedł na jego urodziny. Nie ma zbyt wielu znajomych, a chciał zrobić coś wielkiego w tym roku. Powiedziałem, że jestem zajęty. Naciskał, to musiałem mu skłamać, że wyjeżdżam z miasta.
— Kłamstwo cię zmusiło do przemyśleń? — Mężczyzna uniósł brwi. — Myślałem, że jesteś raczej przyzwyczajony.
— Bo jestem. Życie wymaga ode mnie naciągania prawdy. Zapytał, czy na długo i zaproponował podlewanie moich kwiatków. Odmówiłem. Powiedział, że prawie nigdy nie wpuszczam go do siebie. Lubię trzymać swoje rzeczy dla siebie. Zażartował potem, że mu nie ufam.
— I tak cię o uderzyło.
— Miewam takie melancholijne dni. Zacząłem się zastanawiać, jakie wrażenie wywieram na ludziach.
— Na razie nie skupionego. — Mężczyzna zrobił ruch. Arthur od razu odpowiedział. — Ale wiem, że to tylko maska. 
— Musisz przyznać, że dobrze ją noszę.
— Za bardzo. Przez kilka pierwszych miesięcy byliśmy pewni, że słuchasz tylko połowy tego, co mówimy.
— A tu taka niespodzianka. Zbity. Zostały ci jeszcze dwa. Zabawna ta gra. Szkoda, że wcześniej mi się nie zdarzało. Preferuję raczej karcianki.
— Dlaczego? Więcej emocji.
— I łatwiej podmienić komuś karty, jak nie patrzy, niż pionki.
— Dobra, koniec gry.
— Poddajesz się? — zapytał, ale uważnie obserwował jego ruchy. Mężczyzna poprawił swój kołnierzyk i wyciąga mankiety. — Czas nam się kończy.
— Tak. Możesz uznać swoje zwycięstwo.
— Mam zamiar — uśmiechnął się, ale ten uśmiech zniknął, gdy mężczyzna poklepał go w ramię. Spiął się i czekał, aż ten przestanie go dotykać.
— Dziękuję ci za spędzenie ze mną czasu.
— Nie ma za co. — Mężczyzna wyłożył na planszę banknoty. — Chcę mieć potrzebne dowody za dwa dni.
— Będą za półtora. Wiesz, że co jak co, ale słowa dotrzymuje.



Relacje


Powiązania:

  • Richard Carter - młodszy o 15 lat brat. Arthur został jego opiekunem po batalii prawnej, gdy rodzice zostali zamordowani. Odziedziczył formę po ojcu i staje się sporej wielkości wilkiem szarym. W przeciwieństwie do brata rzadko używa swojej drugiej formy. Aktualnie na trzecim roku prawa na Uniwersytecie Ararsowskim. Chociaż ich relacja bardziej przypomina taką pomiędzy ojcem i synem, niż braćmi, wciąż dobrze się dogadują. Starają się w miarę często odwiedzać. 
  • Liza Carter (z domu Willas) [martwa] - jej zwierzęcą formą była sikorka. Był z niej stereotypowym wolnym duchem. Artystką, chociaż jemu nigdy specjalnie nie podobały się jej obrazy, ale były dobrym źródłem utrzymania. Na tyle popularna, że inni artyści często bywali w ich domu. Spędzała z nim dużo czasu, póki Richie się nie urodził. Bardzo pomogła mu z przemianą.
  • Samuel Carter [martwy] - jego zwierzęcą formą był pies, wilczak czechosłowacki. Trochę ostry, sporo krzyczał, ale matka zawsze była w stanie go opanować. Pracował jako adwokat w mieście, rzadko bywał w domu. Nie pamięta go aż tak dobrze. Nie mieli szczególnie dobrej relacji.
  • Saam Gron - sąsiad. Bardzo miły mężczyzna, po rozwodzie, ale znowu zaczął schodzić się z żoną. Ma ośmioletnią córkę i czteroletniego syna. Artur często zaprasza ich do siebie na obiad. Nie nazwałby go przyjacielem, ale to najbliższy znajomy, jakiego ma. 
  • Louis O’Connel - przywódca jednej organizacji przestępczej, z którą Arthur często współpracuje. Gdyby nie fakt, że łączą ich relacje biznesowe, mógłby niemal uznać go za przyjaciela. Mężczyzna jest w podobnym wieku, dużo mówi i równie dużo robi. Znacznie bardziej niebezpieczny, niż się ludziom wydaje. Jego zwierzęcą formą jest krokodyl.
  • Alice Hargreeves - aktualnie w więzieniu i prawdopodobnie będzie tam przebywać przez najbliższe siedem lat. Arthur przyjaźnił się z nią, może nawet byli zakochani. Ale to zanim doprowadził, nieświadomie, do złapania sporej części jej organizacji. Odwiedza ją w więzieniu. Ona nigdy do niego nie mówi, ale nie odmawia mu wizyt. Jej zwierzęcą formą jest orzeł przedni.
  • Tom Capri - aktualny przywódca jednej z grup. Doszedł do władzy po zmianach, które zaprowadził Arthur. Jest między nimi mieszanina szacunku, niechęci i wdzięczności. Widzieli się zaledwie parę razy, ale Arthur stara się go unikać. Nie wie jak takie spotkanie się skończy. Jego zwierzęcą formą jest lew, ale wie to tylko z drugiej ręki. Tom wysyła do kontaktów z nim Pawlo, Louise’a albo Janet.
  • Sarah Liu - ich relacje są neutralne, balansujące między negatywnymi a pozytywnymi. Zależy od dnia, godziny i sprawy. Ostatnimi czasy współpracuje z nimi coraz więcej. Kobieta jest spokojna, ale także bezpośrednia. Nie zna jej zwierzęcej formy.

Życiorys


Przeszłość: 
Póki nie wiedziała kim jest, mógł mówić. Potem robiło się mniej bezpiecznie.
— Dobra dość o mnie, teraz twoja kolej.
— Nie, ja nie jestem ciekawy.
— Oj nie przesadzaj. Mówiłeś mi wcześniej o swoim bracie, prawda? Jak się nazywał, Richard?
— Mhm. Wiesz jak to jest z dzieciakami. Pisklaki muszą kiedyś wylecieć z gniazda, prawda? On poleciał aż na uniwersytet. Będę mieć prawnika w rodzinie. Jak to dumnie brzmi, prawda?
— Ha, może i masz racje. Co ty studiowałeś?
— Nic. Skończyłem tylko liceum. Po… po zabójstwie rodziców, musiałem najpierw zająć się walką o prawa do opieki nad bratem, a potem utrzymaniem. System nie był zbyt chętny, by oddać opiekę nad trzylatkiem osiemnastolatkowi. A zatrudnienie też było trudno znaleźć.
— Przepraszam, głupie pytanie, nie przemyślałam go.
— A tam, nie szkodzi. Zobacz, mamy kolejną wspólną rzecz. Oboje nie urodziliśmy się na wsi poza kontynentem.
— Masz racje. Gdzie mieszkałeś, na Kasiopei?
— Nie, w Krainie Srebrnych Grzyw. Ojciec był psowatym. Nie wytrzymałby na wyspach, a matka nie chciała mieszkać w mieście. Poszli na kompromis.
— Musiało być zabawnie. Przez większość dzieciństwa byłeś oczkiem w głowie.
— Wyobraź sobie domek z bajek. Mama była malarką, więc wszystko było kolorowe: ściany, dywany, stoły. Inne dzieci zazdrościły mi zabawek. Żartowałem z kolegami, że dorosłością muszę odpłacić za dobre dzieciństwo.
— To dość przykry żart.
— Trochę.
— To jak skończyliście tutaj?
— Na wsi ciężko się utrzymać, a Andromeda miała być kontynentem tysiąca możliwości. Przenieśliśmy się tutaj, dzięki kasie po rodzicach. Potem zajmowałem się po trochu wszystkim. Byłem kelnerem, budowlańcem, sprzątaczem, taksówkarzem, ochroniarzem.
— Ochroniarzem?
— Ukrywam mięśnie pod ubraniem.
— Hmm, zobaczymy później. A potem skończyłeś jako detektyw.
— Mój kolega założył agencję. Powiedział, że mogę nadać się jako pomocnik. Moja zwierzęca forma zdecydowanie ułatwia szpiegowanie. Tak było przez parę lat, aż w końcu przestałem ich potrzebować. Richie właśnie miał iść do liceum, gdy się przeprowadziliśmy. Założyłem własną agencję, bo oni nie byli zadowoleni z niektórych moich klientów, a potem jakoś poszło.
— A potem nadszedł koniec świata.
— Ha. Tak, dokładnie.  I jeszcze… O, poczekaj. Cholera. To mój przyjaciel, jest teraz w głębokim dołku. Muszę z nim pogadać, ale to chwile zajmie. Pozwolisz, że…
— Pewnie, pewnie. Idź.
— Nie zjedz wszystkiego beze mnie.
— Dobrze, już dobrze.
Wyszedł z restauracji i poprawił płaszcz. Mężczyzna stał kawałek dalej, paląc papierosa. Arthur minął go i poczekał, aż ten ruszy za nim. Zaczął mówić dopiero, gdy głośne samochody mogły zagłuszać ich słowa dla przechodniów.
— To nie ona.
— Jak to nie ona. Mówiłeś przecież…
— Mówiłem, że współpracuje z policją. I miałem racje. Dziewczyna jest sprytna i ma dobrze wyuczoną historie, ale da się ją łatwo złapać na kłamstwie.
— No tak, w końcu jesteś ekspertem.
— Nie kłamię, jeśli nie muszę. Tutaj nie powiedziałem ani jednej nieprawdy, tylko ominąłem fakty. Wracając. Dziewczyna zdradza was, ale nie w ten sposób, co sądzicie.
Addison jest imieniem głównie dziewczęcym, ona od razu założyła, że mówię o mężczyźnie. Jedyny Addison, jakiego znam, należy do grupy Liu. Z rozmowy z nią wynika, że nie miała żadnego przyjaciela ani członka rodziny o tym imieniu, więc to można wykluczyć. A poza tym, jest jeszcze to.
Wyciągnął kartkę z kieszeni i podał go współpracownikowi.
— Co to?
— Nasze konwersacje, zdjęcia, dowody. Zaznaczyłem wam, co się nie zgadza. Utwierdziła mnie tylko, gdy rozmawialiśmy w cztery oczy. Jak na informatora dla policji, zbyt chętnie przyznawała się do problemów z prawem, nawet po tym, jak wspomniałem jej, że współpracuje z organami ścigania. Nie zależy jej na opinii w policji, to tylko gra o drobne kwoty. Jej prawdziwym celem, jest pozostanie w świecie przestępczym, tylko zmiana przynależności. Skoro zniknąłem, pewnie się zestresuje i spróbuje skontaktować ze swoimi ludźmi. Mogę cię zapewnić, że nie będziecie to wy. Potem wystarczy tylko ją śledzić, chyba dacie radę.
Poklepał mężczyzną po ramieniu.
— Myślę, że Castillo jest kretem. Nie mam tylko jeszcze dowodów, by wam to udowodnić, ale obserwujcie go. A dziewczyny pozbądźcie się. A teraz przepraszam cię. Zostało nam niewiele życia, prawda? Nie będę marnować wieczoru na pracy.
— Hej panie Willas!
Odwrócił się.
— To nie znaczy, że twój dług zmalał. Ciągle wsadziłeś naszych ludzi do pierdla.
— To nie było…
— Nieważne jak głęboko wlazłeś O’Connelowi w dupę, on cię nie ochroni. Capri zdecydował się nie zabijać cię tylko dlatego, że jesteś potrzebny, jasne? Nie myśl sobie, że możesz obracać się po półświatku, nie zajmować stanowiska i liczyć, że nigdy nie będziesz miał konsekwencji.
— Nie śmiałbym.

Pozostałe informacje


Inne:

  • Ma wojskowy strój do przemian, sposób jego zdobycia nie był legalny, mówiąc delikatnie
  • Lubi gotować i jest w tym dobry
  • Nie wierzy w to, że Haker z dobroci serca postanowił podzielić się informacjami. W wolnych chwilach zastanawia się nad tą całą sprawą.
  • Pracuje dla każdego, kto mu zapłaci. Oznacza to też wszelkie, większe jak i mniejsze, organizacje przestępcze na terenie stolicy. Są to lepiej płatne zlecenia, niż te od zwykłych ludzi. Ma trzy grupy, którym służy pomocą najczęściej, ale nikomu nie odmawia. 
  • Umie grać na trąbce, gitarze i ukulele.
  • Nie lubi siebie w krótkich włosach i skrzętnie ukrywa wszystkie zdjęcia z okresu, gdy postanowił zgolić się na łyso.
  • Zdarza mu się spędzać wiele godzin dziennie w zwierzęcej formie, czy to do pracy, czy dla rozrywki. Czasem, gdy nie może spać, lata nad miastem.
  • Jest całkiem bogaty, ale dużo pieniędzy wydaje na zupełnie niepotrzebne świecidełka, stare monety i drogie poduszki.
  • Na co dzień posługuje się panieńskim nazwiskiem matki - Willas - chociaż w papierach ciągle ma Carter.
  • Ma bardzo dobre poczucie czasu.
  • Nie lubi zapachu cynamonu.

Strefa autora


Kierujący postacią: Discord #Ja4101
Dodatkowy dopisek od autora: Na odpis poczekacie sobie chwile. Nie przeszkadza mi sterowanie Arthurem i byłoby mi lepiej, jeśli mogłabym też sterować twoją postacią. Jakby co będę zgłaszać prośbę o zmianę, jeśli coś będzie zbyt niezgodne z moją wizją postaci. Arthur może zachowywać się nawet jak głupek, ale zdecydowanie głupkiem nie jest.
A w ogóle to pijcie wodę i jedzcie sałatki.



2 komentarze

  1. Mrmrmrm, pierwszy komentarz jak zwykle należy do mnie >:D!
    Bałaś się o te dialogi, a ja uważam że napisanie w ten sposób charakteru i historii było naprawdę świetnym posunięciem! Dzięki nim wszystko wydaje się bardziej żywe, a ja bardziej wierzę na słowo postaciom, które opisują Arthura, niż jakbym miała czytać zwykły opis. Zresztą nie ukrywam, że moim zdaniem to właśnie z dialogów można wyczarować najlepsze fragmenty, zwykle są najciekawsze i najbardziej emocjonujące! Podoba mi się to, że czuję się jakby karty zostały odkryte, ale ja nie wiem co oznaczają narysowane na nich obrazki. Ten facet ma potencjał na naprawdę dobrą historię, jestem ciekawa w jakie rzeczy się wpakuje przez ten rok.
    W związku z, ekhem, pewnymi wydarzeniami, jakie czekają Mag pod koniec roku (ta, siedzę jeszcze w 665, czas nadgonić), możliwe że nasze drogi się przetną — a nawet jeśli nie, to mam w planach drugą babeczkę, zdecydowanie bardziej wkręconą w przestępczy światek niż Maggie, więc coś czuję, że prędzej czy później musimy mieć jakiś wąteczek, oczywiście jeśli masz ochotę go poznać z którąś z pań ;).
    Btw, ta ptaszyna co cudo (ale pan również) <3.

    ~Percia, (ta od Maggie, ale coś czuję że nawet nie muszę się podpisywać by było wiadomo kto napisał)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pan pierwszy męski ptaszor! Ale to fajnie, że pan wpadł!
    Arturek wydaje się mieć potencjał na całą plejadę ciekawych wątków. Wnosi sobą dodatkowy lore, a z tekstów można wnioskować, że historię ma równie interesującą. Sama kp mi się podoba, jest ciekawa i wnosi po kilka rzeczy jednocześnie.
    Właściwie, to nie mam pojęcia, jaki jest Arthur, mimo że trochę już o nim wiadomo. Tylko podsyca to moją ciekawość i chęć wątku hahah
    Mam już w głowie potencjalne kilkadziesiąt zaczepek, jakimi może go poczęstować Queenie, jestem tylko ciekawa, jak ich charaktery by się ze sobą starły (i czy by się dotarły). Patrząc na jej lekkomyślność, można by ich wplątać we właściwie wszystko.

    ~Mantylda

    OdpowiedzUsuń

Pisząc jako anonim nie zapomnij się podpisać!