akcja wątku rozgrywa się dnia 20.07.665
Ze snu wybudził go ból głowy, spowodowany zamętem umysłowym. Otworzył
niechętnie oczy i oprócz trzech drobnych, szklanych butelek ujrzał też butelkę
wody, na której ściankach zalegała para wodna. Chwycił butelkę i pochłonął
połowę pozostałego napoju. Jego dalsze działania polegały na sprawdzeniu
zegara, który pokazywał godzinę ósmą, następnie odblokował telefon za pomocą
odcisku palca, a jego skrzynkę mailową, SMS-y i wszystko co możliwe przepełniała jedna
wiadomość: koniec świata. Skrzywił swoją minę i zaczął przeglądać inne
wiadomości, wszystkie wskazywały na to samo, nieznana grupa przestępcza
wykradła i umieściła w sieci datę potencjalnego końca świata. Zajebiście.
Myślał, że nic gorszego nic czynsz i alimenty nie ma, a jednak znalazł się
koniec świata. Powstal z łóżka i swawolnym krokiem ruszył w stronę drobnej
kuchni, gdzie wlał wodę do czajnika i włączył funkcje gotowania. Bez używania
łyżeczki, niczym prawdziwy pro-barista wsypał karmelowej kawy, jedynej, która
pozostała w szafie do kubka, a później zalał proszek. Ledwo wziął łyk kawy, a
już usłyszał wibracje telefonu z drugiego pokoju. Odebrał go z zirytowanym
tonem i usłyszał głos swojej bliskiej koleżanki:
– Karo? To ty?
– Nie... Święty Patrycjusz. Dlaczego zakłócasz mój poranny spokój?
– Słyszałeś wiadomości? Musimy się spotkać, od pół godziny siedzę w kawiarni
i próbuje się do ciebie dodzwonić, a ty nic nie odbierasz, co się z tobą
dzieje?!
Dziewczyna się rozłączyła, nie dając mężczyźnie możliwości, musiał zjawić się w
kawiarni, inaczej jego koniec świata nadejdzie dziś. Chwilę później był już na
miejscu, znalazł towarzyszkę i usiadł przy niej. Zaczęli rozmawiać o
zaistniałej sytuacji, zamawiając pierwszą kawę, drugą, trzecią (trzecią z
ciastkiem!), czwartą i tak do piętnastej. Gadali siedem godzin. Zaczynając od
końca świata, kończąc na lnianych topach w tej nowej galerii. Jej jasna burza
włosów wyjątkowo dziś falowała, nadając wdzięku niebieskim oczom. W końcu
usłyszał zdanie "Muszę iść", a ona bez słowa wyszła. On został,
musiał dokończyć kawę, poza tym musiał też zapłacić. Jego oczom ukazały się
kolejne włosy, tym razem bardziej rude i bardziej dłuższe. Jak powszechnie
wiadomo (choć tak naprawdę niewiadomo), Karo przepadał za rudymi dziewczynami,
więc to nie dziwne, że akurat ona przykuła jego uwagę. Mimo wszystko wyczuwał w
niej coś niebezpiecznego, coś co napewno mogło go zaniepokoić. Opuścił
wszystkie te myśli i wychynął z krzesła, by wyjść z kawiarni, lecz chyba
rudowłosa wpadła na ten sam pomysł, lecz bez jego wiedzy, gdyż wpadł na nią.
Elaine?
Moje pierwsze opko na CZ, trochę słabe, no ale cóż ¯\_(ツ)_/¯
20.07.665, Elaine
OdpowiedzUsuńButy odbijały się w jednakowym tempie od posadzki, tworząc pewnego rodzaju rytm. Elaine szła przed siebie pewnym krokiem, patrząc spod zmrużonych oczu na porozrzucane śmieci. Świat oszalał. I zmienił się nie do poznania, to było pewne. Zazwyczaj żyjąca uliczka teraz jakby ucichła. Jak gdyby czas się zatrzymał - była to jednak złudna myśl, będąca aktualnie marzeniem wielu. Zegarek na ręce kobiety w dalszym ciągu nieustannie zmieniał cyfry, przypominając o zbliżającej się porze obiadowej.
Skręciła w nieco biedniejszą ulicę, a z jej ust wydobyło się stłumione westchnięcie na widok billboardów z jaśniejącymi na ulicę sloganami, które miały zachęcać obywateli do buntu przeciw radzie. "OSZUKALI NAS!" - mówiły co poniektóre. Przejechała dłonią po czole, jednocześnie zasłaniając sobie ten widok i z powrotem skupiając się na drodze.
Szybko jednak wpadła w jeszcze większe zamieszanie. Ludzie przepychali się, wykrzykując coraz to brutalniejsze i coraz bardziej wyzywające hasła. Wzdłuż rzucających cień budynków porozrzucane były koce, na których siedzieli demonstranci. Za to po ulicy walały się śmieci. Pudełka po chińczyźnie. Chusteczki. Ulotki o końcu świata. Policja kłębiła się tu i ówdzie, pilnując porządku, którego cóż... nie było. Zmarszczyła brwi i zacisnęła usta, otwierając je po paru sekundach z mlaśnięciem. Ile czasu minęło od Ogłoszenia? Siedem godzin?
— Szybcy są... – wyszeptała do siebie, stukając paznokciami o zegarek.
Wyminęła tłum po krótszej chwili kontemplacji, nie chcąc być w to wplątana.
Nie pozwalając, aby przemyślenia ją zatrzymały, nadal trzymała tempo, aż w końcu stanęła przed kawiarnią. Przejechała po niej wzrokiem, zauważając kątem oka potykacz z nieco koślawo napisanym menu oraz wielkie okno, przez które dostrzec mogła wnętrze. Bez chwili zawahania weszła do środka, a wraz z przekroczeniem progu poczuła przyjemny zapach kawy. Mimowolnie powąchała powietrze, jednocześnie rozglądając się przelotnie. Znany jej barista, jakaś blondynka, mężczyzna obok niej. Nieopodal dziewczyna przeglądająca nerwowo SMS-y. Zawiesiła na niej wzrok na nieco dłużej, ale w tej sytuacji nie wydawało się to dziwne.
Opadła na krzesło, spoglądając przez okno na ulicę. W międzyczasie podeszła do niej kelnerka, pytając czy ma podać "to co zawsze". Nie bardzo zarejestrowała tą rozmowę, najpewniej odpowiadając pozytywnie, bowiem już po chwili miała przed sobą ciastko. Jednak jej wzrok zawiesił się w przestrzeni. Być może nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że zmarszczyła brwi.
Z transu wyciągnęło ją dopiero zamknięcie się drzwi przez blondwłosą kobietę. Elaine wzdrygnęła się, wyciągając widelczyk i wbijając go w ciastko. Szybko je zjadła. Przeznaczyła jedynie parę sekund na nacieszenie się w spokoju jego smakiem, płacąc szybkim ruchem kartą, a następnie podnosząc się z zamiarem wyjścia.
Wtem jednak zauważyła kątem oka czyiś ruch, lecz zanim mogła zareagować już zdążyła poczuć jak na kogoś wpada. A przynajmniej wpadłaby, gdyby nie jej gwałtowny ruch ręką, który pozostawił szparę, między nią a (jak się okazało) mężczyzną. Uniosła swoją głowę nieznacznie do góry, przeszywając go wzrokiem. Z jej gardła wydobyło się warknięcie, udało jej się je jednak stłumić, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że najwyraźniej nie miał ukrytych zamiarów i po prostu na siebie wpadli. Nieco się uspokoiła.
— Jeśli mi wybaczysz – powiedziała uśmiechając się delikatnie i nieco odsuwając go ręką, aby go wyminąć. Nie przeprosiła, ale takowych przeprosin nie wymagała również od niego. Deal? Deal. Wolałaby jak najszybciej zapomnieć o tym, że wpadła właśnie na nieznajomego mężczyznę.
Karo?
Od Karo, 20.07.665
OdpowiedzUsuńDziewczyna poszła. Tak po prostu, bez żadnych skropułów, ulotniła się z miejsca zdarzenia. Karo w sumie też musiał już iść, wyszedł z kawiarni, odnalazł wzrokiem srebrnego sedana i odjechał. Jechał dłuższą chwilę, przełączając między różnymi radiami, słuchając wszystkich możliwych wiadomości. Jak na szefa mafii, musiał być doinformowany. Dojechawszy do siedziby swojej małej organizacji, nie tracił dużo czasu i od razu wparował do budynku. Wszyscy przywitali go w ciszy, bez zbędnego podawania rąk, czy innych takich.
- Jakieś specjalne informacje? Oprócz tego, że za rok wszyscy umrzemy - zapytał się entuzjastycznie.
- Hmm... powinniśmy odpuścić sobie akcje z sierpnia, będzie problem z dojazdem, ale za to trwa remont na komendzie przy tym nowym jubilerze, więc wszyscy z tamtego są aktualnie cztery dzielnice dalej - odpowiedział stojący za Karo, Juniper.
Rozpoznał go wyczuwajac w powietrzu mocne perfumy, cały czas te same, gdy go poznawał. Później zaczął swoje przemówienie. Głównie o tym, że mogą całą sytuację wykorzystać i przez cały rok nieźle się obłowić.
- Ludzie są spanikowani, stracili swoją czujność - ciągnął dalej - skorzystamy na tym.
Nim się obejrzał, ulice spowił mrok, a on sam zaczął zbierać się do wyjścia. Przed samym przyjazdem do domu, wszedł jeszcze do sklepu. Puste, sklepowe alejki nie wyglądały na zachęcające, ale dla takiego człowieka, jak Karo, nie robiło to dużej różnicy. W końcu posiadając wszystkie potrzebne artykuły, udał się do kasy, zauważył, że składa na niej produkty ta sama rudowłosa dziewczyna co w kawiarni.
- Prześladujesz mnie? - zapytała niepewnie.
- Nie musisz się obawiać - w ten sposób odpowiedział poszukiwany szef gangu.
Elaine?