20 września 2020

Od Maggie – Postrzelony w locie, zatrzymany w półobrocie

 [04.09.665]

– Też masz czasami takie wrażenie, jakby nad tobą wisiała wizja szalonej przygody, przyczajona jak kot na mysz? – zapytała Mag.
– Wizja czegoś szalonego – owszem, przygody – nie sądzę – odpowiedział Damien, biorąc łyk herbaty. – W tych czasach prędzej nabawisz się guza niż czegoś dobrego.
– Masz rację. – Westchnęła. – Ale po prostu czuję jak dni przeciekają mi przez palce. Odkąd wróciłam z Koralii moje życie jest szare i nijakie, wstaję rano, idę do pracy, a w pracy masa roboty, bo sierpień to wciąż wakacje i ludziom jakimś cudem nie nudzi się przychodzenie do nas na kawę. Przynajmniej władze miasta zadecydowały o zwiększonej liczbie patrolów  policja to chyba najciężej z nas wszystkich pracuje, aby chociażby odrobinę zwiększyć bezpieczeństwo, a jednak ten względny spokój sprawia, że szaleję z niepokoju, czekając na burzę – wyrzuciła z siebie niemal jednym tchem. Mężczyzna spojrzał na nią współczująco, a ona zapadła się głębiej w wiklinowym fotelu wyłożonym poduszkami. Przeniosła wzrok na swoje dłonie i zaczęła gnieść trzymaną w nich serwetkę. 
– Prawdę mówiąc jestem gotów się żałożyć, że większości z funkcjonariuszy nawet nie śniło się bagno, w którym obecnie siedzą po szyję, gdy wstępowali do służby  chociaż teoretycznie byli do tego przygotowywani.
– Racja, chociaż to też zależy od miasta. W stolicy jak zwykle najwięcej się dzieje i niekoniecznie są to dobre rzeczy. Czasem mnie to przytłacza – wyznała. – Rodzice też nie są zachwyceni, a poza tym niespecjalnie łatwo tu o rolę, jak się okazało.
– Nie myślałaś nigdy o przeprowadzce? – zapytał. 
– N-nie. – Wzdrygnęła się, czując powiew zimnego wiatru – to drzwi lokalu otworzyły się, wpuszczając do środka nowych gości. 
– Przynieść ci koc? – zaproponował mężczyzna.
– Dzięki, nie trzeba. – Uśmiechnęła się. – Wracając, to właśnie chodzi o to, że najpierw próbowałam swoich sił w Laognie, dopiero niedawno przeprowadziłam się tutaj, licząc na więcej szczęścia i możliwości. – Kąciki ust powędrowały w dół. – No i możliwości są, ale chyba nie dla mnie. Martina ciągle mówi mi że powinnam dać sobie spokój – i chyba powoli zaczynam ulegać.
Oboje długo milczeli, nie wiedząc jak dalej pociągnąć rozmowę. Mag przyłapała się na tym, że stara się wypić herbatę z pustego kubka. Damien za to patrzył w okno, opierając brodę na dłoni, od czasu do czasu zerkając ukradkiem na swoją towarzyszkę.
– Czy mogę zabrać? – To kelnerka podeszła do nich, wskazując na puste filiżanki i talerzyki. Mężczyzna spojrzał na Maggie pytająco.
– Tak, jasne – odpowiedziała. Gdy dziewczyna uporała się z zadaniem, wstali i zaczęli sie ubierać; Damien podał jej kurtkę z wieszaka.
– Miło jest czasem zostać ugoszczonym, zamiast gościć innych – zagadnęła Mag.
– Twój szef nie ma nic przeciwko temu, że chodzisz do konkurencji? 
– Mój szef o niczym nie wie i tak ma pozostać – zniżyła konspiracyjnie głos. Mężczyzna zaśmiał się tylko i odprowadził ją do wyjścia.

19 września 2020

Odejście

 Żegnamy dziś Zacha - dziękujemy za świetny czas spędzony z nami i liczymy, że mądrze wykorzystasz pozostałe 304 dni.



31 sierpnia 2020

Od Carmine – Intrygująca rozmowa

31 sierpień 665 rok
Galeria Handlowa “Raj” 
Kyira 


Ponownie otwarty sklep po długotrwałym remoncie zapełniony był niemalże po brzegi klientami skuszonymi unowocześnionym tradycyjnym wyglądem Innisfree czy dużymi przecenami produktów z okazji wielkiego otwarcia. Carmine zwinnie krążyła pomiędzy sklepowymi półkami zgrabnie wybierając sprzed nosa innym upatrzone w internetowym katalogu produkty, pobieżnie czytając skład kosmetyków, co jakiś czas zatrzymując się przy stoisku z limitowaną kolekcją pędzli i gąbeczek oraz naturalnych perfum, korzystając z prześwitu wśród tłumu i próbując rzeczy, które wpadły jej w oko. 
Po niecałej godzinie wyszła ze sklepu zadowolonym krokiem ciesząc się z udanych łowów i papierową torbą z logiem Innisfree pełną różnorakich produktów pielęgnacyjnych, kilkoma perfumami, nową kolekcją pędzli, sześcioma paletkami cieni do powiek i rozświetlaczy oraz od dawna używanym i sprawdzonym korektorem i podkładem w sztyfcie. Oraz portfelem lżejszym o sześćset lumów. 
ー Pora zadzwonić do Valentiny ー zaćwierkała radośnie spoglądając na zegarek na lewym nadgarstku pokazującym czternastą dwadzieścia sześć. 
Kierując się do schodów ruchomych prowadzących na parter galerii odblokowała telefon i szybko wystukała z pamięci numer przyjaciółki. 
ー Bonjour bebe ー zamruczał głos w telefonie ー Jesteś gotowa odpowiedzieć mi jak poszła ci ta jednorazowa randka z tym trenerem? 
ー Zawsze jesteś chętna na słuchanie o pikantnych szczegółach moich jednonocnych przygód? ー zapytała ze śmiechem Carmine, wchodząc na schody. 
ー Od kiedy przestałyśmy się razem tak bawić? Oczywiście. 
ー No tak, nie powinnam pytać o oczywistość. Umówiłam się z tym kolesiem w sobotę i nie uwierzysz, ale miał mega ciągoty na moje stopy. Normalnie największy fetysz stóp z jakim kiedykolwiek się spotkałam! Dosłownie wsadził sobie całą moją stopę do ust! 


Zach?

21 sierpnia 2020

Od Nyx – Wynik rezonansu

[17.08.665]

Białe ściany mojego biura wiały chłodem, a ja próbowałam się do tego chłodu dostosować i zostać nieugięta, pomimo nalegań pacjentki. Była to atletycznie zbudowana szatynka, która swoim wyglądem budziła respekt. Nie dałam się jednak przerazić i wykonywałam swój lekarski obowiązek.
– Nie – powiedziałam najbardziej lodowatym tonem, na jaki umiałam się zdobyć. – Przykro mi, ale nie mogę wydać tego dokumentu – mówiąc to, podświadomie zadałam sobie pytanie, czy moja twarz jest nadal pokerowa.
– Ale dlaczego?
– Z tych samych powodów, które wymieniłam Pani wcześniej – oznajmiłam, próbując brzmieć chłodem.
– Czyli? – spytała gniewnie. W tym momencie moja cierpliwość się skończyła. Miałam ochotę zamienić się w psa i ugryźć tę kobietę. Nie zrobiłam tego z kilku powodów:
A) moja zwierzęca forma była przeze mnie zaniedbana;
B) moja pacjentka ma potężniejszą formę niż ja;
C) jestem dobrze wychowanym człowiekiem.
Policzyłam do dziesięciu i ze sztucznym uśmiechem odpowiedziałam: – Jeśli pacjent pragnie dostać wyniki rezonansu na użytek osobisty, rzecz jasna nasz Instytut może go bez problemu przekazać. W Pani przypadku będzie on używany nie tylko przez Panią, jako osobę prywatną, ale też przez pańskiego psychologa, więc wyniki może uzyskać tylko osoba upoważniona.
– Osoba upoważniona, czyli kto? – usłyszałam w odpowiedzi. Wstrzymałam oddech. Czułam, że moja zwierzęca forma zaraz rozbudzi się bez mojej zgody, a ja pod wpływem zwierzęcych instynktów, rozwalę wszystko w tym pokoju. Wałkowaliśmy tą rozmowę od godziny. Do badanej wciąż nie dochodziło kim jest „osoba upoważniona”.
– Pańska psycholożka – odpowiedziałam. – Ona jest osobą upoważnioną.
Chyba zrozumiała, bo kiwnęła głową.
– Skontaktuję się z Carmine Bonventre – rzuciła, a ja uświadomiłam sobie, że „Carmine”, to imię psycholożki zajmującej się problemem mojej pacjentki. Gdy wyszła ona z mojego biura, przejrzałam wyniki rezonansu. Kobieta miała problem z uzależnieniem od jedzenia, a jej psycholog zleciła badanie rezonansem. Chodziło o sprawdzenie aktywności ośrodka przyjemności w mózgu, gdy badana miała za zadanie myśleć o jedzeniu. Wykazywał on wtedy bardzo wzmożoną aktywność. Zaciekawiło mnie w jaki sposób ta informacja, może pomóc wyleczyć uzależnienie badanej. Wyobraziłam sobie, że toczę z panią Carmine długie rozmowy, o psychologii i mózgu, ale to było nierealne. Moja cudowna wyobraźnia chciała, bym czuła się jako pewna siebie osoba, umiejąca zacząć rozmowę. To był jednak fałsz, iluzja. Sama jestem przecież zamkniętą w sobie pracoholiczką, prawdopodobnie aspołeczną, nieumiejącą znaleźć kontaktu z innymi ludźmi. Westchnęłam. Pewnie sama potrzebowałam wizyty u psychologa. Ale na ten moment, zagadanie do Carmine będzie moim największym problemem. Nawet nie wiedziałam, czy mogę myśleć o niej po imieniu. A co jeśli miała być w moim mózgu tylko „panią” albo „psychologiem pacjentki”? Zdałam sobie sprawę, że zdecydowanie zbyt dużo myślę... A co ma być, to będzie. Z takim przekonaniem wyszłam z pracy, czekając na potwierdzenie, czy będzie mi dane spotkać Carmine Bonventre, psychologa pacjentki...

- - -
Carmine?

8 sierpnia 2020

Od Zacha – "KIJWIECO™"

•]••´º´•»Akcja wątku rozgrywa się: 18.07 - 20.08.665«•´º´••[• 
Urlop - początek końca, którego nikt się nie spodziewał


18.07.665

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce i równie odmiennej planecie, równoległym wymiarze oraz czasoprzestrzeni z wizją bóstw o nadludzkich mocach, Rahen nie zapomniał o wzięciu jednego z ważniejszych przedmiotów.
– Naprawdę myślałem, że ją spakowałem, cholera.  Rudzielec przecierał nerwowo czoło, opierając się łokciem o szybę na miejscu po prawej od kierowcy.
– Wiesz, że Reb odbije jak zawsze, bo się przez to spóźnimy...  odpowiedział mu na to Zach, co wcale nie pomogło, bo na obliczu najlepszego przyjaciela poznanego jeszcze w czasach dzieciństwa odmalowało się poczucie winy. Dlatego spróbował inaczej:  ...ale wyluzuj, kupiłem jej melisę.
Parsknięcie Rahena zasygnalizowało, że owszem, rozbawiło go to, ale nadal w myślach przeszukiwał całe swoje wynajmowane mieszkanie w poszukiwaniach.
– To tylko pięć minut drogi. Damy radę. Najwyżej przyspieszę przed czerwonymi.
– Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby najgrzeczniejszy chłopiec w drużynie gazował w centrum miasta.
Zach posłał mu spojrzenie pełne niedowierzania, a jeden z braci Russellów pojął, że bez jego wiedzy robił to całkiem często.
– Nie wierzę…
– Przed tobą jeszcze całkiem sporo rzeczy do uwierzenia, z tego, co widzę.
Mężczyzna potrafiący przemieniać się w tygrysa bengalskiego zmienił w międzyczasie stację na tą, gdzie aktualnie podawano informacje o stanie na drogach. Wieść o korkach na jednej z autostrad wykrzywiła miny obydwojga. 
– Pojedziemy skrótem  znalazł i na to rozwiązanie blondyn, kręcąc kierownicą, aby dostać się na osiedle rudzielca.
Wielki, bo aż siedmioosobowy Hyundai Grand Santa Fe wgramolił się na parking dość zgrabnie jak na tak potężną, srebrną landarę po raz drugi. Co prawda mocno wystawał z tyłu, dlatego Zach musiał go parkować jak najdalej, bo już kiedyś ktoś mało uważny zarysował mu klapę oraz tylny zderzak. Nie, żeby nie było go stać na odnowienie lakieru oraz wymianę wspomnianych części, ale młody mężczyzna nie lubił odwiedzać warsztatu samochodowego z powodu nudy podczas oczekiwania na naprawę w pobliskim centrum handlowym w zestawieniu z niemałymi pieniędzmi wiążącymi się z tym wydarzeniem.
– Dobra, to ja biegnę, a ty nie rób niczego głupiego  zastrzegł sobie Rahen.
– W sensie tego?  Zach włączył playlistę i podkręcił głośność na maksymalny poziom.
Pojazd dosłownie drżał w rytm bitu.
– CO JA MÓWIŁEM, ZACH?!
– ŻE MNIE UWIELBIASZ!
– NIE TO NA POCZĄTKU, TYLKO TERAZ!
– MAM ŚCISZYĆ?! 
– NIE, ZACZĄĆ ŚPIEWAĆ!
Zach zaśpiewał część refrenu, a Rahen rzucił się ku kontrolce głośności. Wynikła bitwa. W końcu również doszli do porozumienia, choć zajęło im to o te dwie minuty więcej niż powinno. 
Krótko po zniknięciu Russella w jednym z wielkich wieżowców w centrum Kyiry, zadzwoniła blondwłosa wadera, Alfa.
– Cześć, gdzie wy jesteście?
– Na parkingu. Przynajmniej ja. Rahen aktualnie biega po budynku  wyjaśnił jej w za dużym skrócie, co już ją podjudziło:
– Co tam się dzieje?  ten ton wskazywał na narastającą frustrację.
– Słuchaj, weź głębszy oddech i policz do dziesięciu, zanim ci to powiem.
– Tylko nie mów, że mieliście wypadek…
– Nie, to mniej poważne.
– Dobra.
– Rahen zapomniał ładowarki.
Mroczna cisza w słuchawce była jak groźba uderzenia piorunów. Słyszał nawet jej kolejne głębsze oddechy, więc w duszy docenił, że się starała nad sobą panować, w końcu to nie była całkowicie jego wina. On był jedynie pośrednikiem  pewnie powtarzała sobie w myślach. To Rahen zasługiwał na kazanie. 
– Porozmawiam z nim potem na osobności  poinformowała go kulturalnie.
– Tylko wiesz jak trzeba z nim rozmawiać i kiedy o takich rzeczach. Poza tym naprawdę się przejął, nie chciał ci włazić na łeb dla zabawy.
– Och  wyrwało się Rebecce z wyraźnym zaskoczeniem. 
Zach pamiętał początki zaznajamiania jego dalekiej kuzynki z tym głuptasem, co nie wychodziło w żadnej z form. Jako ludzie nawzajem sobie truli życie, a jako wilk i tygrys często dochodziło między nimi do krótkich spięć, jeśli nie nieco poważniejszych walk. Było więc wiele kłótni na każdej ze stref, a najczęściej wynikały one z tego, że w rzeczywistości panny Eckberg nie dochodziło do tylu losowych wypadków ani zapomnień, co w jego. Na zwykłych imprezach nie było z tym problemu, ale od etapu prawdziwego scalenia ich w swoistą rodzinę aka stado  odmienne temperamenty, a także niekoniecznie respektowane przez wszystkich pozostałych nawyki po prostu wychodziły na światło dzienne. Lata im zajęło dochodzenie do dzisiejszego poziomu, gdzie rozmawiają ze sobą na dosłownie każdy temat, rozwiązują nierozwiązywalne wcześniej kłopoty; w skrócie współ-egzystują.
– Skoro… Wiesz jak było.
– Tak, ale tak jak ci mówiłem: potrzebujecie czasu. Daleko już zaszliście, jest naprawdę cudownie w porównaniu z przeszłością.
– Naprawdę tak sądzisz? 
– Serio  Zach wychylił się, żeby zobaczyć biegnącego od strony miejsca pasażera Rahena.  Zaraz będziemy po Jamesa, Peg i na koniec ciebie. Poślizg będzie minimalny, ustaliliśmy już inną trasę ze względu na korki. Jak potrzebujesz już teraz z nim pogadać, to wezmę cię na głośnomówiący…
– Zach!
Blondyn zaśmiał się w ten swój dobroduszny, ciepły sposób.
– Do zobaczenia, Reb!
Jeszcze wtedy nie wiedzieli, że urlop się im znacznie wydłuży. 

29 lipca 2020

Od Maggie – "Dzień spuchniętej mordy jeża"

[20 lipca 665]

W tym śnie ścigała zwierzynę.
Biegła po miękkiej trawie  jej łapy były silne i mocne, ale czuła się tak lekko, jak gdyby nie tylko one ją prowadziły  jakby poza tym panowała nad nią jakaś nieznana siła, nadająca jej większy pęd.
Raz jej ciało przeszedł dreszcz przerażenia  przerażenia, że mknie za szybko, że nie wyminie otaczających ją drzew  ale jakimś cudem w ostatniej chwili zawsze ustępowały jej z drogi. Przyspieszyła. Nie widziała swojej ofiary, jednak miała pewność, że jest coraz bliżej celu. Wkrótce ją dogoni i zaciśnie szczęki na jej szyi; poczuje szybkie pulsowanie tętnicy, której ciągłość przerwie jednym pewnym ruchem, a krew zwierzęcia zaleje wnętrze jej pyska. Tym razem wygra.
Nagle las się skończył. 
Znajdowała się w jakimś budynku – nie miała jednak czasu, by się zastanawiać się, gdzie konkretnie jest, bo właśnie kończył się jej korytarz. Spanikowana wyciągnęła ręce  chociaż biegła pod postacią lamparta, więc wydawało się to niemożliwe  szukając w pędzie czegoś, co mogłoby jej pomóc zmienić kierunek biegu. Była pewna, że drugi raz już nie osiągnie takiej prędkości i dlatego nie mogła się teraz zatrzymywać. 
Dopadnie swoją ofiarę. 
Zanim zdążyła chociażby mrugnąć, poczuła w dłoni zimny, lekko chropowaty metal. Był to słup latarni ulicznej, której  mogła przysiąc  wcześniej na pewno tam nie było. Mocno zacisnęła na niej rękę i z jej pomocą zmieniła kierunek ruchu, ignorując bolesne rwanie mięśni w ramieniu. Wtedy puściła latarnię, popędziła w kierunku schodów prowadzących piętro niżej i przebyła całą ich długość jednym olbrzymim susem. Jakimś cudem udało jej się wyjść z tego cało  ale nie poświęciła tej myśli dłuższej chwili. 
Nie mogła się rozproszyć.   
Biegła przez korytarze tak, jakby znała cały rozkład budynku na pamięć  nie zawahała się ani razu na żadnym rozwidleniu oraz nie trafiła w ślepy zaułek. Nie była jednak pewna swoich wyborów –właściwie to czuła się jak kierowca, który oddał władzę pojazdowi na autopilocie. W końcu, nosząc w uszach świst przecinanego powietrza wykręciła ostatni raz i wpadła do pomieszczenia na końcu korytarza. 
Odurzył ją silny, drażniący odór chemii do mycia podłóg, środka do dezynfekcji narzędzi chirurgicznych oraz domestosu. Sala była przyciemniona, ale jej wzrok z łatwością dostrzegał wszystko, co się tam znajdowało  komputery, stoły, krzesła oraz maszyny, których zastosowania nie znała. 
I jej ofiarę.
Jakieś dwa metry przed nią stała impala. Ten niecodzienny widok sprawił, że niemal zapomniała, po co tutaj przyszła. Nie wiedziała wprawdzie, jakie konkretnie zwierzę goniła, myślała jednak, że jest to coś mniejszego, może jakiś gryzoń. Raczej nigdy nie porwałaby się na zwierzę większych rozmiarów  w końcu nie miała tyle doświadczenia w polowaniu.
Impala wciąż stała spokojnie  nie wyczuła od zwierzęcia strachu czy chęci ucieczki, jedynie ciekawość. Zaczęła się jej przyglądać i zauważyła krótką, gładką jelenią sierść pokrywającą smukłą sylwetkę – do tego wielkie, lekko uniesione uszy oraz wykręcone do tylu rogi. Potem przeniosła spojrzenie na oczy antylopy  ciemne i błyszczące jak nocne niebo upstrzone gwiazdami  a przez myśl przemknęło jej, że to bardzo smutne, że tak piękne zwierzę zaraz będzie musiało umrzeć.
W końcu postanowiła zrobić krok w jej kierunku.
Nagle jej łapy jakby wrosły w ziemię  nie była w stanie ruszyć się z miejsca ani obrócić głowy. Ponownie zafiksowała wzrok na impali, która teraz znajdowała bardzo blisko niej; tak blisko, że jedyne co widziała, to jej oczy, tym razem czarne i puste jak wyłączone ekrany.
Wtedy pojawił się w nich błysk. I kolejny. I jeszcze następny. Zdała sobie sprawę, że to, co widzi to nie błyski, tylko oślepiająco białe litery, które pojawiały się w tej samej sekwencji:
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Wstrząsnął nią dreszcz. 
I chociaż chwilę później teoretycznie wszystko wróciło do normy  antylopa znowu stała dwa metry przed nią, wpatrując się w nią spokojnie  to czuła, że musi natychmiast uciekać, bo inaczej coś złego ją dopadnie; a gdy ją dopadnie, to nie będzie mieć dla niej litości.

26 lipca 2020

Dzień Ogłoszenia [otwarcie bloga]

[20 lipca 665 roku]

Zegary wybiły 7:00, gdy nagle cały świat zamarł. Wszystkie odbiorniki radiowe – w każdym samochodzie, w każdym mieszkaniu, w każdym biurze; wszystkie ekrany na całym kontynencie – każdego telewizora na domowej półce, każdego wielkiego wyświetlacza na ścianie budynku w centrum miasta – nagle stały się martwe. Ale ten nagły spokój trwał zaledwie sekundę, zanim na wszystkich wyrwanych z porannej rutyny ludzi spojrzała twarz prezentera, którego nikt nigdy przedtem nie widział.
Dzień dobry Panie i Panowie,
Zawsze było wiadomo, że nawet najbardziej postępowe, oferujące najwięcej „wolności” państwa w rzeczywistości dążą do kontrolowania swoich obywateli.
A jak najłatwiej kontrolować ludzi? Poprzez odbieranie im prawa do należnej im wiedzy. Wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się zatajanie prawdy. A my uważamy, że prawdę ma prawo znać każdy człowiek. Dlatego też przychodzimy do was z dokumentami badań, które Główna Rada przed wami ukrywała przez ostatnie kilka lat.
W Obserwatorium Astronomicznym w Laognie od lat prowadzone były badania zjawiska znikania gwiazd. Od milionów lat gwiazdy nagle gasły lub znikały wraz ze wszystkimi krążącymi wokół nich planetami. To zjawisko od zawsze było jedną z największych zagadek ludzkości. Trzy lata temu jednak naukowcom udało się odnaleźć wzór stojący za tymi nagłymi zniknięciami.
Udało im się zastosować ten wzór względem naszego Słońca. Udało im się obliczyć, że spotka je ten sam los. Udało im się nawet wskazać, kiedy to nastąpi.
Nasze Słońce zgaśnie dokładnie za rok, 20 lipca 666 roku. Tego dnia nadejdzie koniec świata.
Opublikowaliśmy w internecie wszystkie dokumenty dotyczące tych badań. Każdy jest w stanie je przeczytać, a eksperci będą mogli potwierdzić ich autentyczność.
Wierzymy, że każdy człowiek ma prawo do samodzielnego zdecydowania, jak spędzi ten ostatni rok.
Dziękuję za uwagę.

23 lipca 2020

Od Karo – "Karmelowa kawa jest najlepsza w nocy"

akcja wątku rozgrywa się dnia 20.07.665

Ze snu wybudził go ból głowy, spowodowany zamętem umysłowym. Otworzył niechętnie oczy i oprócz trzech drobnych, szklanych butelek ujrzał też butelkę wody, na której ściankach zalegała para wodna. Chwycił butelkę i pochłonął połowę pozostałego napoju. Jego dalsze działania polegały na sprawdzeniu zegara, który pokazywał godzinę ósmą, następnie odblokował telefon za pomocą odcisku palca, a jego skrzynkę mailową, SMS-y i wszystko co możliwe przepełniała jedna wiadomość: koniec świata. Skrzywił swoją minę i zaczął przeglądać inne wiadomości, wszystkie wskazywały na to samo, nieznana grupa przestępcza wykradła i umieściła w sieci datę potencjalnego końca świata. Zajebiście. Myślał, że nic gorszego nic czynsz i alimenty nie ma, a jednak znalazł się koniec świata. Powstal z łóżka i swawolnym krokiem ruszył w stronę drobnej kuchni, gdzie wlał wodę do czajnika i włączył funkcje gotowania. Bez używania łyżeczki, niczym prawdziwy pro-barista wsypał karmelowej kawy, jedynej, która pozostała w szafie do kubka, a później zalał proszek. Ledwo wziął łyk kawy, a już usłyszał wibracje telefonu z drugiego pokoju. Odebrał go z zirytowanym tonem i usłyszał głos swojej bliskiej koleżanki:
Karo? To ty?
– Nie... Święty Patrycjusz. Dlaczego zakłócasz mój poranny spokój?
– Słyszałeś wiadomości? Musimy się spotkać, od pół godziny siedzę w kawiarni i próbuje się do ciebie dodzwonić, a ty nic nie odbierasz, co się z tobą dzieje?!
Dziewczyna się rozłączyła, nie dając mężczyźnie możliwości, musiał zjawić się w kawiarni, inaczej jego koniec świata nadejdzie dziś. Chwilę później był już na miejscu, znalazł towarzyszkę i usiadł przy niej. Zaczęli rozmawiać o zaistniałej sytuacji, zamawiając pierwszą kawę, drugą, trzecią (trzecią z ciastkiem!), czwartą i tak do piętnastej. Gadali siedem godzin. Zaczynając od końca świata, kończąc na lnianych topach w tej nowej galerii. Jej jasna burza włosów wyjątkowo dziś falowała, nadając wdzięku niebieskim oczom. W końcu usłyszał zdanie "Muszę iść", a ona bez słowa wyszła. On został, musiał dokończyć kawę, poza tym musiał też zapłacić. Jego oczom ukazały się kolejne włosy, tym razem bardziej rude i bardziej dłuższe. Jak powszechnie wiadomo (choć tak naprawdę niewiadomo), Karo przepadał za rudymi dziewczynami, więc to nie dziwne, że akurat ona przykuła jego uwagę. Mimo wszystko wyczuwał w niej coś niebezpiecznego, coś co napewno mogło go zaniepokoić. Opuścił wszystkie te myśli i wychynął z krzesła, by wyjść z kawiarni, lecz chyba rudowłosa wpadła na ten sam pomysł, lecz bez jego wiedzy, gdyż wpadł na nią.

Elaine?
Moje pierwsze opko na CZ, trochę słabe, no ale cóż ¯\_()_/¯

Carmine Bonventre [KP]

20 lipca 2020

Karo Ivantow [KP]

Niedługo otwarcie!

Uwaga, z radością ogłaszamy, że do dnia 20.07.2020 nastąpi oficjalne otwarcie bloga! Pojawi się wtedy pierwszy post fabularny oraz nastawiony zostanie licznik. Data otwarcia zależy zależy głównie od ilości chętnych - w grę wchodzi znacznie szybsze otwarcie bloga, jeśli gotowe do gry będzie co najmniej kilka postaci. Jest to spowodowane ograniczonym czasem trwania bloga - nie chcemy by pozostały nam czas uciekał, gdy grają tylko jedna lub dwie postaci.
Dlatego serdecznie zachęcamy do wysyłania formularzy na cykl.zatracenia@gmail.com już teraz. Dzięki temu będziecie mogli rozpocząć zabawę od razu tuż po otwarciu i w pełni wykorzystać potencjał bloga. W oczekiwaniu zapraszamy również na naszego discorda, jeśli wciąż nie jesteś jego członkiem - KLIK.
Jednocześnie przypominamy, że wersja mobilna bloga wciąż jest w budowie, więc z góry przepraszamy, jeśli pojawią się jakieś błędy (aczkolwiek większość powinna już działać bezproblemowo).


Życzymy dużo weny na postacie,
Administracja

2 lipca 2020

Wersja mobilna

Od 27.05 zacznie się tworzenie wersji mobilnej dla bloga. Przepraszamy za wszelkie niedogodności w czasie korzystania ze strony.

Elaine Shirley [KP]