29 lipca 2020

Od Maggie – "Dzień spuchniętej mordy jeża"

[20 lipca 665]

W tym śnie ścigała zwierzynę.
Biegła po miękkiej trawie  jej łapy były silne i mocne, ale czuła się tak lekko, jak gdyby nie tylko one ją prowadziły  jakby poza tym panowała nad nią jakaś nieznana siła, nadająca jej większy pęd.
Raz jej ciało przeszedł dreszcz przerażenia  przerażenia, że mknie za szybko, że nie wyminie otaczających ją drzew  ale jakimś cudem w ostatniej chwili zawsze ustępowały jej z drogi. Przyspieszyła. Nie widziała swojej ofiary, jednak miała pewność, że jest coraz bliżej celu. Wkrótce ją dogoni i zaciśnie szczęki na jej szyi; poczuje szybkie pulsowanie tętnicy, której ciągłość przerwie jednym pewnym ruchem, a krew zwierzęcia zaleje wnętrze jej pyska. Tym razem wygra.
Nagle las się skończył. 
Znajdowała się w jakimś budynku – nie miała jednak czasu, by się zastanawiać się, gdzie konkretnie jest, bo właśnie kończył się jej korytarz. Spanikowana wyciągnęła ręce  chociaż biegła pod postacią lamparta, więc wydawało się to niemożliwe  szukając w pędzie czegoś, co mogłoby jej pomóc zmienić kierunek biegu. Była pewna, że drugi raz już nie osiągnie takiej prędkości i dlatego nie mogła się teraz zatrzymywać. 
Dopadnie swoją ofiarę. 
Zanim zdążyła chociażby mrugnąć, poczuła w dłoni zimny, lekko chropowaty metal. Był to słup latarni ulicznej, której  mogła przysiąc  wcześniej na pewno tam nie było. Mocno zacisnęła na niej rękę i z jej pomocą zmieniła kierunek ruchu, ignorując bolesne rwanie mięśni w ramieniu. Wtedy puściła latarnię, popędziła w kierunku schodów prowadzących piętro niżej i przebyła całą ich długość jednym olbrzymim susem. Jakimś cudem udało jej się wyjść z tego cało  ale nie poświęciła tej myśli dłuższej chwili. 
Nie mogła się rozproszyć.   
Biegła przez korytarze tak, jakby znała cały rozkład budynku na pamięć  nie zawahała się ani razu na żadnym rozwidleniu oraz nie trafiła w ślepy zaułek. Nie była jednak pewna swoich wyborów –właściwie to czuła się jak kierowca, który oddał władzę pojazdowi na autopilocie. W końcu, nosząc w uszach świst przecinanego powietrza wykręciła ostatni raz i wpadła do pomieszczenia na końcu korytarza. 
Odurzył ją silny, drażniący odór chemii do mycia podłóg, środka do dezynfekcji narzędzi chirurgicznych oraz domestosu. Sala była przyciemniona, ale jej wzrok z łatwością dostrzegał wszystko, co się tam znajdowało  komputery, stoły, krzesła oraz maszyny, których zastosowania nie znała. 
I jej ofiarę.
Jakieś dwa metry przed nią stała impala. Ten niecodzienny widok sprawił, że niemal zapomniała, po co tutaj przyszła. Nie wiedziała wprawdzie, jakie konkretnie zwierzę goniła, myślała jednak, że jest to coś mniejszego, może jakiś gryzoń. Raczej nigdy nie porwałaby się na zwierzę większych rozmiarów  w końcu nie miała tyle doświadczenia w polowaniu.
Impala wciąż stała spokojnie  nie wyczuła od zwierzęcia strachu czy chęci ucieczki, jedynie ciekawość. Zaczęła się jej przyglądać i zauważyła krótką, gładką jelenią sierść pokrywającą smukłą sylwetkę – do tego wielkie, lekko uniesione uszy oraz wykręcone do tylu rogi. Potem przeniosła spojrzenie na oczy antylopy  ciemne i błyszczące jak nocne niebo upstrzone gwiazdami  a przez myśl przemknęło jej, że to bardzo smutne, że tak piękne zwierzę zaraz będzie musiało umrzeć.
W końcu postanowiła zrobić krok w jej kierunku.
Nagle jej łapy jakby wrosły w ziemię  nie była w stanie ruszyć się z miejsca ani obrócić głowy. Ponownie zafiksowała wzrok na impali, która teraz znajdowała bardzo blisko niej; tak blisko, że jedyne co widziała, to jej oczy, tym razem czarne i puste jak wyłączone ekrany.
Wtedy pojawił się w nich błysk. I kolejny. I jeszcze następny. Zdała sobie sprawę, że to, co widzi to nie błyski, tylko oślepiająco białe litery, które pojawiały się w tej samej sekwencji:
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Wstrząsnął nią dreszcz. 
I chociaż chwilę później teoretycznie wszystko wróciło do normy  antylopa znowu stała dwa metry przed nią, wpatrując się w nią spokojnie  to czuła, że musi natychmiast uciekać, bo inaczej coś złego ją dopadnie; a gdy ją dopadnie, to nie będzie mieć dla niej litości.

26 lipca 2020

Dzień Ogłoszenia [otwarcie bloga]

[20 lipca 665 roku]

Zegary wybiły 7:00, gdy nagle cały świat zamarł. Wszystkie odbiorniki radiowe – w każdym samochodzie, w każdym mieszkaniu, w każdym biurze; wszystkie ekrany na całym kontynencie – każdego telewizora na domowej półce, każdego wielkiego wyświetlacza na ścianie budynku w centrum miasta – nagle stały się martwe. Ale ten nagły spokój trwał zaledwie sekundę, zanim na wszystkich wyrwanych z porannej rutyny ludzi spojrzała twarz prezentera, którego nikt nigdy przedtem nie widział.
Dzień dobry Panie i Panowie,
Zawsze było wiadomo, że nawet najbardziej postępowe, oferujące najwięcej „wolności” państwa w rzeczywistości dążą do kontrolowania swoich obywateli.
A jak najłatwiej kontrolować ludzi? Poprzez odbieranie im prawa do należnej im wiedzy. Wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się zatajanie prawdy. A my uważamy, że prawdę ma prawo znać każdy człowiek. Dlatego też przychodzimy do was z dokumentami badań, które Główna Rada przed wami ukrywała przez ostatnie kilka lat.
W Obserwatorium Astronomicznym w Laognie od lat prowadzone były badania zjawiska znikania gwiazd. Od milionów lat gwiazdy nagle gasły lub znikały wraz ze wszystkimi krążącymi wokół nich planetami. To zjawisko od zawsze było jedną z największych zagadek ludzkości. Trzy lata temu jednak naukowcom udało się odnaleźć wzór stojący za tymi nagłymi zniknięciami.
Udało im się zastosować ten wzór względem naszego Słońca. Udało im się obliczyć, że spotka je ten sam los. Udało im się nawet wskazać, kiedy to nastąpi.
Nasze Słońce zgaśnie dokładnie za rok, 20 lipca 666 roku. Tego dnia nadejdzie koniec świata.
Opublikowaliśmy w internecie wszystkie dokumenty dotyczące tych badań. Każdy jest w stanie je przeczytać, a eksperci będą mogli potwierdzić ich autentyczność.
Wierzymy, że każdy człowiek ma prawo do samodzielnego zdecydowania, jak spędzi ten ostatni rok.
Dziękuję za uwagę.

23 lipca 2020

Od Karo – "Karmelowa kawa jest najlepsza w nocy"

akcja wątku rozgrywa się dnia 20.07.665

Ze snu wybudził go ból głowy, spowodowany zamętem umysłowym. Otworzył niechętnie oczy i oprócz trzech drobnych, szklanych butelek ujrzał też butelkę wody, na której ściankach zalegała para wodna. Chwycił butelkę i pochłonął połowę pozostałego napoju. Jego dalsze działania polegały na sprawdzeniu zegara, który pokazywał godzinę ósmą, następnie odblokował telefon za pomocą odcisku palca, a jego skrzynkę mailową, SMS-y i wszystko co możliwe przepełniała jedna wiadomość: koniec świata. Skrzywił swoją minę i zaczął przeglądać inne wiadomości, wszystkie wskazywały na to samo, nieznana grupa przestępcza wykradła i umieściła w sieci datę potencjalnego końca świata. Zajebiście. Myślał, że nic gorszego nic czynsz i alimenty nie ma, a jednak znalazł się koniec świata. Powstal z łóżka i swawolnym krokiem ruszył w stronę drobnej kuchni, gdzie wlał wodę do czajnika i włączył funkcje gotowania. Bez używania łyżeczki, niczym prawdziwy pro-barista wsypał karmelowej kawy, jedynej, która pozostała w szafie do kubka, a później zalał proszek. Ledwo wziął łyk kawy, a już usłyszał wibracje telefonu z drugiego pokoju. Odebrał go z zirytowanym tonem i usłyszał głos swojej bliskiej koleżanki:
Karo? To ty?
– Nie... Święty Patrycjusz. Dlaczego zakłócasz mój poranny spokój?
– Słyszałeś wiadomości? Musimy się spotkać, od pół godziny siedzę w kawiarni i próbuje się do ciebie dodzwonić, a ty nic nie odbierasz, co się z tobą dzieje?!
Dziewczyna się rozłączyła, nie dając mężczyźnie możliwości, musiał zjawić się w kawiarni, inaczej jego koniec świata nadejdzie dziś. Chwilę później był już na miejscu, znalazł towarzyszkę i usiadł przy niej. Zaczęli rozmawiać o zaistniałej sytuacji, zamawiając pierwszą kawę, drugą, trzecią (trzecią z ciastkiem!), czwartą i tak do piętnastej. Gadali siedem godzin. Zaczynając od końca świata, kończąc na lnianych topach w tej nowej galerii. Jej jasna burza włosów wyjątkowo dziś falowała, nadając wdzięku niebieskim oczom. W końcu usłyszał zdanie "Muszę iść", a ona bez słowa wyszła. On został, musiał dokończyć kawę, poza tym musiał też zapłacić. Jego oczom ukazały się kolejne włosy, tym razem bardziej rude i bardziej dłuższe. Jak powszechnie wiadomo (choć tak naprawdę niewiadomo), Karo przepadał za rudymi dziewczynami, więc to nie dziwne, że akurat ona przykuła jego uwagę. Mimo wszystko wyczuwał w niej coś niebezpiecznego, coś co napewno mogło go zaniepokoić. Opuścił wszystkie te myśli i wychynął z krzesła, by wyjść z kawiarni, lecz chyba rudowłosa wpadła na ten sam pomysł, lecz bez jego wiedzy, gdyż wpadł na nią.

Elaine?
Moje pierwsze opko na CZ, trochę słabe, no ale cóż ¯\_()_/¯

Carmine Bonventre [KP]

20 lipca 2020

Karo Ivantow [KP]

Niedługo otwarcie!

Uwaga, z radością ogłaszamy, że do dnia 20.07.2020 nastąpi oficjalne otwarcie bloga! Pojawi się wtedy pierwszy post fabularny oraz nastawiony zostanie licznik. Data otwarcia zależy zależy głównie od ilości chętnych - w grę wchodzi znacznie szybsze otwarcie bloga, jeśli gotowe do gry będzie co najmniej kilka postaci. Jest to spowodowane ograniczonym czasem trwania bloga - nie chcemy by pozostały nam czas uciekał, gdy grają tylko jedna lub dwie postaci.
Dlatego serdecznie zachęcamy do wysyłania formularzy na cykl.zatracenia@gmail.com już teraz. Dzięki temu będziecie mogli rozpocząć zabawę od razu tuż po otwarciu i w pełni wykorzystać potencjał bloga. W oczekiwaniu zapraszamy również na naszego discorda, jeśli wciąż nie jesteś jego członkiem - KLIK.
Jednocześnie przypominamy, że wersja mobilna bloga wciąż jest w budowie, więc z góry przepraszamy, jeśli pojawią się jakieś błędy (aczkolwiek większość powinna już działać bezproblemowo).


Życzymy dużo weny na postacie,
Administracja

2 lipca 2020

Wersja mobilna

Od 27.05 zacznie się tworzenie wersji mobilnej dla bloga. Przepraszamy za wszelkie niedogodności w czasie korzystania ze strony.

Elaine Shirley [KP]